piątek, 18 maja 2012

Dwa lata w tym syfie...

Byl wtorek, 18 maja 2010 roku, gdzies w okolicach poludnia. Wysiadlem, po 24-godzinnej podrozy z autobusu na dworcu Victorii. Mialem wtedy dziewczyne, czekala na mnie praca w Polsce, mama miala zaopiekowac sie autem, a dziadek obiecal, ze po powrocie nadal bedziemy mogli mieszkac w jego kawalerce (tej samej, babcinej kawalerce, gdzie wszystko sie zaczelo!). Przyjechalismy do Londynu, na cztery miesiace, odlozyc nieco kasy, na remont, a moze na lepszy samochod.

Minely dwa lata.

Jest piatek, 18 maja 2012 roku, gdzies w okolicach poludnia. Siedze na kanapie przy Eastcote Street. Nie czeka juz na mnie zadna praca w Polsce, samochod sprezentowalem mamie, a do kawalerki mojego dziadka niedlugo, na moment, w oczekiwaniu, az dokoncza budowe domu, wprowadza sie moi rodzice (tak, sprzedali mieszkanie, pozbawiajac mnie na dobre 'Domu'...). Dziewczyna? Moze ty mi powiesz, bo ona sama wstydzi sie do mnie odezwac.

Co sie wydarzylo przez te dwa lata? Byla radosc, byl smutek, byly lzy szczescia i rozpaczy, byla zdrada, powroty i rozstania, niesamowite krotsze i te dluzsze podroze. Byl tez 'taki troche w smaku kwaskowaty sikacz' w plastikowych dwulitrowych butelkach, byli 'Londynczycy'... nie widziales to nie wiesz o co chodzi... Bylo wszystko.

Bylo, chyba, za duzo. Czas posegregowac mysli, poskladac je w calosc i podjac decyzje. Decyzje, co dalej...

EDIT:
'Te same mysli', jak mawial pan Heniu na budowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz